Nowe interpretacje prawa finansowego w sprawie podatku VAT już nie raz dały po kieszeniach polskim przedsiębiorcom. Tym razem może ucierpieć gastronomia.
Chodzi oczywiście o “zaległy VAT”. Zaległy w tym sensie, że zmieniła się interpretacja prawa podatkowego. Dotąd restauracje typu fast food naliczały podatek VAT od swoich dań w wysokości 5%. Tymczasem pod koniec czerwca Ministerstwo Finansów uznało, że prawidłowa stawka to 8%. Przy takim założeniu, skarbówka może starać się o zwrot różnicy niezapłaconego podatku aż pięć lat wstecz.
Teoretycznie problemy może mieć każdy bar serwujący pizze, zapiekanki, hamburgery, hot dogi i inne “fast-foody”. Do tej pory sprzedawane dania były traktowane jako “dania gotowe do spożycia”. Gość mógł je zjeść na miejscu albo wziąć na wynos. Ministerstwo uznało, że tego typu lokale nie sprzedają jedzenia, lecz świadczą usługi tak jak prawdziwe restauracje.
Przed zwrotem VAT chroni teoretycznie jedynie indywidualna interpretacja, o którą starały się pojedyncze lokale. Niestety i tu jest problem, ponieważ w Polsce nie istnieje prawo precedensu i interpretacja indywidualna chroni tylko spółkę, która ją otrzymała. Nie dotyczy też spółek córek i franczyzobiorców.
Specjaliści mówią, że to mało prawdopodobne, ponieważ takie sprawdzanie każdego paragonu sprzed lat sparaliżowałoby pracę fiskusa. Ale z drugiej strony zatrudnienie dodatkowych urzędników do kontroli również trzeba brać pod uwagę.
Można mieć nadzieję, że państwo ulituje się nad gastronomią. Ale pozostaje pytanie, czy tak niepewne warunki prowadzenia biznesu są czymś normalnym w państwie prawa?
money.pl, własne